aaa4 |
Wysłany: Czw 13:22, 25 Sty 2018 Temat postu: kawa |
|
co masz robic. I co? Nie zdecydowalas sie na to, wolalas zerwac ze mna. W porzadku, tym razem to ja koncze nasz zwiazek...-To niesprawiedliwe! - krzyknela. - I dobrze o tym wiesz! Mialam pietnascie lat, bylam przerazona i zawstydzona. Ojciec mowil do mnie bez konca, przez pare godzin przed twoim przyjsciem. A potem go uderzyles...
-Naprawde nic mnie to juz nie vacu warszawa
obchodzi, rozumiesz? Nie chce do tego wracac, nie chce sluchac argumentow i wymowek. Ojciec mial wtedy na ciebie ogromny wplyw i ma go nadal, podobnie jak Hawthorne... Nie potrafisz sama podejmowac decyzji, na milosc boska?
-Potrafie - odparla spokojnie. - Potrafie sama podejmowac decyzje i teraz nie zgadzam sie z toba. Mam inne zdanie.
-W takim razie juz dokonalas wyboru. - Wzruszyl ramionami. - Dobrze. Czas na ciebie.
Gini podeszla do drzwi.
-W domu w Hampstead zostaly moje rzeczy...
-Prosze bardzo... - Rzucil klucz, ktory upadl na podloge u jej stop. Schylila sie i podniosla go.
-Mozesz zabrac je, kiedy zechcesz. Nie wybieram sie tam.
-Dlaczego to robisz? Dlaczego jestes taki twardy?
-Dlaczego? - W jego oczach blysnal gniew. - Dlatego, ze juz raz o malo mnie
nie zniszczylas i nie zamierzam pozwolic, by cos podobnego stalo sie teraz... -
Przerwal i znizyl glos. - Nic z tego nie bedzie, sama widzisz. Skonczyloby sie na tym,
ze zniszczylibysmy sie nawzajem. Kto wie, moze tak bedzie lepiej... Szybciej i w
gruncie rzeczy mniej bolesnie...
Powiedzial to tonem spokojnym, zdecydowanym. Potem pochylil sie nad aparatami i zaczal montowac nastepny obiektyw. Nie podniosl juz wzroku. Gini stala w progu przez pare chwil, zanim wreszcie odwrocila sie i cicho opuscila dom. |
|